Służby specjalne sprawdzają pożar w Ząbkach. Wiemy, jakiego tropu szukają

7 godzin temu
Służby specjalne działają w sprawie pożaru w Ząbkach. Ciągle nie wiadomo, co było jego przyczyną. Na razie nic nie wskazuje na podpalenie, ale kilka rzeczy się ekspertom nie zdarza. Chodzi m.in. o niesamowite tempo rozprzestrzeniania się ognia, zagadką jest też to, jak ogień dostał się na podziemny parking. Coś takiego nie powinno było się zdarzyć.


ABW sprawdza, czy zdjęcia lub nagrania płonącego budynku w podwarszawskich Ząbkach trafiły na rosyjskie portale, a jeżeli tak, to jakim kanałem. To jeden z elementów weryfikacji możliwych tropów – ustaliła "Rzeczpospolita".

Czego szukają służby?


W sprawie przyczyn pożaru w podwarszawskich Ząbkach ciągle kilka wiadomo. Z jednej strony na razie nie ma żadnych informacji o ewentualnym podpaleniu czy jakichkolwiek sprawcach. Z drugiej wiemy, iż pożar znajduje się pod lupą służb specjalnych. Praca na miejscu, czyli badanie przyczyn pożaru to zadanie dla straży pożarnej, policji i biegłych. Ale nad sprawą pracuje też Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego i prokuratura.

W tak dużej sprawie nie jest to niczym dziwnym ani zaskakującym. Jak pisze "Rzeczpospolita", służby sprawdzają między innymi, czy jakieś nagrania z pożaru trafiły na Wschód, konkretnie do Rosji.

To pokłosie słynnego pożaru przy ul. Marywilskiej. Wiadomo już, iż za podpalenie hali targowej sprawcom zapłaciły rosyjskie służby, ale wymagały też nagrań z pożaru. jeżeli w Rosji wypłyną więc jakieś nieznane u nas filmy z pożaru, będzie niemal jasne, iż za całą sprawą może stać Kreml.

Eksperci zaskoczeni skalą i tempem pożaru


Na razie wszelkie służby podkreślają, iż po prostu badają przyczyny pożaru. W sprawie jest sporo niewiadomych. Eksperci, z którymi rozmawiała "Rzeczpospolita" podkreślają, iż ogień obejmował budynki w nieprawdopodobnie szybkim tempie, jakby nie napotykał na żadne przeszkody.

Straż pożarna opowiada, iż pierwsze zastępy były na miejscu po 11 minutach od zgłoszenia. Na oczach strażaków w ciągu 10 minut zaczął się palić łącznik i drugie skrzydło budynku. Cały blok ma kształt litery "U". Wiadomo też, iż najwyższa kondygnacja była drewniana, być może drewno nie było adekwatnie konserwowane, być może nie zadziałały układy przeciwpożarowe. Pytań jest wiele.

Zagadką jest też to, jak pożar przeniósł się na podziemny parking. Ze wstępnych ustaleń wynika, iż ogień dostał się tam szachtem technicznym. Ale, jak podkreślają rozmówcy "Rz" coś takiego nie powinno było się zdarzyć.

W bloku (ma kształt litery U) jest 211 mieszkań, żyło tu ok. 500 osób. Wojewoda mazowiecki stwierdził, iż po tym pożarze blok prawdopodobnie nie będzie się nadawał do zamieszkania.

Źródło: Rzeczpospolita


Idź do oryginalnego materiału