Od stycznia już nie uciekniesz od tego obowiązku. Miliony Polaków musi spełnić obowiązek

3 godzin temu

Najpierw będą hotele i wynajmy krótkoterminowe, potem wszyscy inni. Nowe przepisy zmieniają polskie mieszkania na zawsze, a niektórzy właściciele muszą działać już teraz. Kto nie zdąży, może mieć poważne problemy.

Fot. Shutterstock

Minister Tomasz Siemoniak wprowadził w życie rozporządzenie, które fundamentalnie zmieni standardy bezpieczeństwa w polskich domach. Po raz pierwszy w historii kraju właściciele mieszkań i domów będą musieli zainstalować czujniki dymu i tlenku węgla. Przepisy weszły w życie tuż przed Wigilią, ale ich pełne wdrożenie potrwa kilka lat.

Pierwsze terminy już za kilka miesięcy

Według rozporządzenia nowe budynki mieszkalne muszą być wyposażone w czujniki już od 23 grudnia 2024 roku. Deweloperzy wprowadzający nowe inwestycje na rynek nie mają wyboru – każde mieszkanie musi posiadać co najmniej jeden czujnik dymu oraz czujnik tlenku węgla w pomieszczeniach, gdzie odbywa się spalanie paliw. Krótko mówiąc każda nowa inwestycja musi być już w nie wyposażona.

Drudzy w kolejności są właściciele obiektów związanych z wynajmem. Hotele, pensjonaty oraz mieszkania oferowane przez platformy internetowe jak Airbnb czy Booking.com mają czas do 30 czerwca 2026 roku na zainstalowanie wymaganych urządzeń. Ta kategoria została potraktowana priorytetowo ze względu na rotację gości i trudności w szybkiej ewakuacji osób nieznających budynku.

Pozostali właściciele istniejących domów i mieszkań dostali najdłuższy okres przejściowy. Obowiązek instalacji dotknie ich od 1 stycznia 2030 roku, szczególnie tych, którzy ogrzewają swoje nieruchomości paliwem stałym, gazem lub olejem opałowym. To daje prawie sześć lat na przygotowanie się do zmian.

Cichemu zabójcy przez cały czas umyka zbyt wielu Polaków

Tlenek węgla, nazywany „cichym zabójcą”, jest bezbarwny, bezwonny i śmiertelnie niebezpieczny. Jak informuje MSWiA, każdego roku w Polsce w pożarach budynków śmierć ponosi średnio 455 osób, a setki innych cierpi z powodu zatruć czadem. Te liczby utrzymują się na stałym poziomie pomimo spadku ogólnej liczby pożarów.

Szczególnie dramatyczne są sytuacje nocne, gdy mieszkańcy zostają zaskoczeni przez zagrożenie podczas snu. Ogień rozprzestrzenia się z zatrważającą szybkością, a bezwonny tlenek węgla może doprowadzić do utraty przytomności i śmierci przy stosunkowo niewielkim stężeniu w powietrzu. Osoby starsze, dzieci oraz osoby z problemami układu oddechowego są najbardziej narażone na tragiczne konsekwencje.

Polacy dołączają do zachodnich standardów

Wprowadzenie obowiązkowych czujników to krok w kierunku standardów obowiązujących w krajach takich jak Wielka Brytania, Niemcy czy Szwecja. Jak wyjaśnia Money.pl, minister Siemoniak podczas konferencji podkreślał, iż „czujki dymu, czujki tlenku węgla, to powinno być coś takiego, co każdy ma na wyposażeniu swojego domu, jak lodówkę, telewizor, pralkę”.

W uzasadnieniu rozporządzenia MSWiA wskazuje, iż w krajach z obowiązkowymi czujnikami – Anglii, Austrii, Czechach, Estonii, Francji, Niemczech, Szkocji i Szwecji – liczba ofiar śmiertelnych w pożarach spadła o 15-30 procent. Cykliczna edukacja społeczeństwa połączona ze stosowaniem czujników w mieszkaniach przyniosła spektakularne rezultaty.

W Wielkiej Brytanii, gdzie czujniki dymu są obowiązkowe od lat 90., liczba ofiar śmiertelnych pożarów spadła z ponad tysiąca rocznie do kilkuset. Podobne trendy odnotowano w Niemczech i Skandynawii, gdzie edukacja mieszkańców i obowiązkowe kontrole techniczne dodatkowo zwiększyły skuteczność przepisów.

Koszty, które mogą uratować życie

Pojedynczy czujnik dymu kosztuje od 50 do 300 złotych, w zależności od funkcjonalności i producenta. Czujniki tlenku węgla są droższe – ceny wahają się od 100 do 600 złotych, szczególnie za modele z funkcjami łączności bezprzewodowej czy integracją z systemem inteligentnego domu. Do tego dochodzą koszty instalacji, które mogą wynieść od kilkuset złotych w przypadku podstawowego montażu do kilku tysięcy w większych budynkach.

Właściciele lokali na wynajem prawdopodobnie będą próbować przerzucić część kosztów na najemców, co w największych miastach może przełożyć się na wzrost cen wynajmu. Z drugiej strony, niektórzy ubezpieczyciele już oferują zniżki dla właścicieli posiadających certyfikowane czujniki, co może częściowo zrekompensować wydatki.

Edukacja równie ważna jak samo urządzenie

Eksperci zwracają uwagę, iż samo posiadanie czujnika to za mało. najważniejsze znaczenie ma prawidłowa instalacja, regularne testowanie i konserwacja urządzeń. Wielu użytkowników nie zdaje sobie sprawy z konieczności systematycznej wymiany baterii czy czyszczenia czujników, co może sprawić, iż urządzenie nie zadziała w momencie zagrożenia.

Nieprawidłowo zamontowany czujnik tlenku węgla może nie wykryć zagrożenia we adekwatnym czasie, bo lokalizacja musi uwzględniać specyfikę rozprzestrzeniania się tego gazu. Służby ratownicze, ubezpieczyciele i organizacje pozarządowe zapowiadają kampanie edukacyjne wspierające właścicieli w prawidłowej instalacji i użytkowaniu czujników.

Inwestycja, która zwraca się życiem

Pomimo początkowych kosztów długoterminowe korzyści są niepodważalne. Zmniejszenie liczby pożarów i zatruć oznacza niższe koszty opieki medycznej, mniejsze straty materialne oraz redukcję wydatków na służby ratunkowe. Najważniejsze jednak pozostaje uratowanie istnień ludzkich.

Wprowadzenie obowiązkowych czujników to poważna zmiana cywilizacyjna, która może uczynić Polskę jednym z najbezpieczniejszych państw Europy pod względem ochrony mieszkańców przed czadem i pożarami. Ta pozornie niewielka zmiana technologiczna może zapobiec tysiącom tragedii rodzinnych rocznie i sprawić, iż polskie domy będą spełniać najwyższe standardy bezpieczeństwa.

Choć pełne efekty nowych przepisów będą widoczne dopiero po 2030 roku, już teraz można przewidywać stopniową poprawę statystyk bezpieczeństwa. Dla milionów polskich rodzin to inwestycja, która może okazać się najważniejszą w ich życiu.

Idź do oryginalnego materiału