Historyczna scena w Domu Socjalnym w Witaszycach stanęła w ogniu. Dla ludzi to miejsce pełne wspomnień. Bywały tu największe gwiazdy

2 godzin temu
Zdjęcie: Historyczna scena w Domu Socjalnym w Witaszycach stanęła w ogniu. Dla ludzi to miejsce pełne wspomnień. Bywału tu największe gwiazdy | foto FB Historia Jarocina


W ostatni poniedziałek lipca wieczorem, tuż przed godziną 21:00, zauważono pożar w opuszczonym budynku dawnego Domu Socjalnego w Witaszycach. Akcja gaśnicza trwała ponad trzy godziny i była niezwykle wymagająca - strażacy musieli pracować w aparatach ochrony dróg oddechowych ze względu na silne zadymienie obiektu. Ostatecznie do działań zadysponowano siedem zastępów straży pożarnej. Żywioł objął m. in. scenę oraz część drewnianego parkietu. Dzięki szybkiemu działaniu ogień nie rozprzestrzenił się na cały budynek. Sprawę wyjaśnia policja. Czy doszło do podpalenia?

- Prowadzimy postępowanie z art. 82 Kodeksu wykroczeń, czyli sprowadzenia zagrożenia pożarowego poprzez nieostrożne obchodzenie się z ogniem

- informuje asp. sztab. Agnieszka Zaworska z KPP w Jarocinie.

- Na miejscu nie było żadnych osób, które mogły mieć związek z pożarem.

Miejscowi strażacy w mediach społecznościowych napisali o “Pożarze historycznej sceny”.

- Scena, na której przez dekady odbywały się wesela, zabawy i koncerty, została doszczętnie zniszczona - przekazali druhowie z OSP Witaszyce. - To miejsce pełne historii. Grały tu takie gwiazdy jak Wanda i Banda, Martyna Jakubowicz, Stress czy No To Co.

Dom socjalny w Witaszycach, czyli kiedyś centrum życia

Dla wielu mieszkańców Witaszyc Dom Socjalny to nie tylko budynek - to wspomnienia, młodość, zabawa i lokalna tożsamość. Obiekt od początku był związany z niedziałającą już Cegielnią Witaszyce. W latach 80. i 90. ubiegłego stulecia był sercem kulturalnym wsi, tętniącym życiem na co dzień. Organizowano tu festyny, zabawy taneczne, sylwestry, a także festiwale piosenki harcerskiej i koncerty wielkich gwiazd. W artykule z „Gazety Jarocińskiej” z 1992 roku czytamy:

Fakt, iż gościliśmy (w czasach ich wielkiej popularności) tak słynne zespoły jak: Czerwone Gitary, No To Co, Niebiesko-Czarni, a także Irenę Santor czy śpiewaków opery, operetki, nie jest chyba bez znaczenia. A wszystko to odbywało się w domu socjalnym. Co prawda, wtedy był on pod opieką Cegielni, ale przecież teraz jakakolwiek działalność ma takie same możliwości jak w przeszłości. Oprócz koncertów, były również różne kluby, no i basen, będący jedną z ciekawszych ofert. Tymczasem potańczyć można na zabawie w domu socjalnym słuchając Skamandra czy Blue Stajenki, a więc muzyki chodnikowej. Rzadko słyszymy tu przeboje dyskotekowe, są to przeważnie polskie piosenki. Ciekawym zjawiskiem są tłumy kłębiące się wokół „domu socjalnego” i jest to młodzież różnych upodobań muzycznych. Wielu z nich po prostu nie mając innego wyboru odwołuje się do zabaw i dyskotek, czując cały czas niezadowolenie. (…)

Zastanawiające jest dlaczego wszystko to skończyło się i kiedy. Około 1984 roku dom socjalny zostaje oddany w ręce młodzieży i zmienia nazwę na Młodzieżowe Centrum Kultury Wiejskiej. Działa tam drużyna harcerska współpracująca z p. Molusem. Razem organizują trzy Ogólnopolskie Festiwale Piosenki Harcerskiej, przez cały czas realizowane są koncerty, jest klub, są organizowane wystawy (modelarska, historii Witaszyc). Ale wtedy już Cegielnia interesuje się finansowaniem jedynie funkcjonalnych potrzeb, zaczynają się problemy z basenem, aż w końcu zostaje on zamknięty.

Wkrótce też kończy się działalność MCKW. Dlaczego cała ta sielanka kończy się - nie ma jednoznacznej odpowiedzi. Jak twierdzą jedni zaważyła kwestia finansowa. A więc, jako iż na wsi najłatwiej przestać finansować kulturę, po prostu pozbawiono Witaszyce tego niewielkiego ośrodka kultury, traktując wieś po „macoszemu”. A być może - jak twierdzą nieliczni - działacze w sposób delikatny wycofali się odpowiednio wcześnie, aby uniknąć problemów z wnikliwymi obserwatorami tego, co dzieje się w MCKW. Niezależnie od tego, co było powodem rozwiązania przez cały czas mamy tę samą dużą salę, ze sceną, która czeka na gości. Może kompetentna osoba i niewielki wkład zakładów pracy, których pracownicy wraz z rodzinami korzystaliby z tego, jest jedną z możliwości na odrodzenie kultury w Witaszycach”

- donosił w listopadzie 1992 roku dziennikarz Gazety Jarocińskiej.

Była kawa zbożowa i kolektura totolotka

O dziecięcych zabawach na basenie i w jego okolicach, spotkaniach z kolegami opowiada pan Wiesław.

W budynku znajdowała się jedyna kolektura totolotka była prowadzona przez Pana Kwiatkowskiego. Klub kawiarnia w której pracowała pani Tokarska. Znajdował się tam także ośrodek zdrowia na pierwszym piętrze wchodząc do budynku od strony cegielni. Odbywały się tam wszelkie imprezy komunijne, wesela,zabawy. W piwnicach (sutenerze) mieszkały dwie rodziny oraz znajdowały się tam szatnie pracowników cegielni. Od strony ulicy Kolejowej z lewej strony budynku dolne okna do schodów, tam znajdowała się kuchnia w której przygotowywano herbatę, kawę zbożową w termosach dla pracowników – opowiada mężczyzna.

Miejsce z przeszłością i... przyszłością?

Dawny dom socjalny przez cały czas porusza emocje.

– Mieszkaliśmy naprzeciwko, a ja jako dziecko biegałem tam niemal codziennie. Tam byli wszyscy moi koledzy – opowiada kolejny mieszkaniec. – Największe wspomnienia? Basen i letnie zabawy w jego okolicach.
Czy miejsce to ma jeszcze szansę na nowe życie? Tego nie wiadomo. Ale jedno jest pewne – pożar przypomniał wielu osobom, jak istotny był to punkt na mapie Witaszyc i nie tylko. I jak wiele historii wydarzyło się w tych murach.

Energia młodości i piękne wspomnienia

Dla Piotra, jednego z ówczesnych bywalców, Witaszyce były czymś więcej niż tylko miejscem zabawy - były przestrzenią wolności i pierwszych towarzyskich doświadczeń.

- Końcówka lat 80. i początek lat 90. to były czasy, kiedy chodziło się na pieszo do Witaszyc na dyskoteki. Początkowo moje pierwsze dyskoteki odbywały się jeszcze w budynku dawnej straży pożarnej w Witaszycach, ale później wszystko przeniosło się do domu socjalnego- wspomina Piotr. - Byłem wtedy młodym chłopakiem i bardzo mocno wbiło mi się to w pamięć. Chyba dlatego, iż chłopak w wieku dojrzewania ma bardzo dużo energii, a takie miejsca były idealnym środkiem do zamiany tej energii na dobrą zabawę.

Piotr wspomina, iż wieczorne spacery pieszo do Witaszyc były normą, choćby z daleka.

- Nie straszne było spacerowanie wieczorem, bo wiadomo – człowiek nie miał wtedy za dużo pieniędzy, a trzeba było mieć na wstęp i jakieś trunki, bo coś się zawsze piło. Ja osobiście wspominam Witaszyce bardzo dobrze. Poznałem tam wielu ludzi, z którymi mam kontakt do dziś. Piękne czasy - mówi z sentymentem.

Niektóre weekendy spędzał u babci, która mieszkała przy cegielni w Roszkowie.

- Zdarzało się, iż szliśmy pieszo aż stamtąd. Wtedy to miejsce w Witaszycach nazywało się „Cegielnia Brzostów”.


Tam zarobiłem swoje pierwsze pieniądze

Z Domem Socjalnym w Witaszycach łączy mnie wiele wspomnień – mówi pan Lech, mieszkaniec Jarocina.

– To właśnie tam, w sali balowej, zarobiłem swoje pierwsze pieniądze grając na perkusji. Byłem wtedy uczniem Technikum Przemysłu Drzewnego w Jarocinie. Wraz z zespołem starszych ode mnie jarocińskich muzyków przygrywałem do tańca na balu sylwestrowym w roku 1966/67.

Ale Dom Socjalny to nie tylko sala balowa.

– Za budynkiem znajdował się 25-metrowy zbiornik przeciwpożarowy, który latem pełnił funkcję basenu kąpielowego – wspomina pan Lech. – Już jako małe szczawiki a potem większe szczuny jeździliśmy tam rowerami, "stopem" albo pociągiem (najczęściej "na gapę" lub po prostu “drałowaliśmy” na piechotę, żeby się pokąpać. Pod okiem ratownika - a jakże! – dodaje z uśmiechem.

Dom Socjalny towarzyszył mu także podczas służby wojskowej.

– Jesienią 1969 roku trafiłem do wojska. W jarocińskich koszarach trwał akurat remont sanitariatów, więc co piątek cztery plutony rekrutów maszerowały do Witaszyc. W podziemiach Domu Socjalnego była wtedy duża łaźnia dla pracowników cegielni – opowiada. – Szliśmy ze śpiewem na ustach. Jako iż miałem doświadczenie muzyczne i wokalne, zostałem wyznaczony na „prawoskrzydłowego”, czyli tego, który wybierał pieśń i podawał ton. I tu zaczynała się moja zabawa o której wiedziałem tylko ja i mój kolega z plutonu muzyk śp. Beniu Tłok. Wyprzedzając nieco frazę specjalnie podnosiłem tonację każdej zwrotki tak, iż przy czwartej zwrotce wojsko nie sięgając górnych dźwięków po prostu fałszowało kwicząc. Kapral się wściekał krzycząc: - "banda eunuchów" i zarządzał marszobieg - wspomina Pan Lech. – Śpiewaliśmy nie tylko wojskowe piosenki. Na prośbę kolegów graliśmy też „Beatę z Albatrosa”, „Żółty jesienny liść”, „Białego misia” – który potrafił wycisnąć łzy choćby z twardzieli – i oczywiście „Wspomnienie” Niemena – dopowiada z sentymentem.

https://jarocinska.pl/wiadomosci/strazacy-walcza-z-pozarem-budynku-socjalnego-w-witaszycach/ccwWtLDwjW5EAqoB1wT5

Bal, złote kolczyki i wczasy – ogłoszenia z minionych lat

Dom Socjalny w Witaszycach był miejscem, które żyło - zwłaszcza pod koniec roku. Na łamach „Gazety Jarocińskiej” regularnie pojawiały się ogłoszenia zapraszające na bale sylwestrowe czy dancingi. Jedno z nich z grudnia 1992 roku do dziś wywołuje uśmiech na twarzach dawnych bywalców: W ogłoszeniu nie brakowało także szczegółów logistycznych - stoliki 6-, 8- i 10-osobowe, przedsprzedaż prowadzona w określonych godzinach, a choćby numer telefonu z Jarocina: „20-61”.

Mamy plany, ale decyzja jeszcze nie zapadła

Obiekt od lat pozostaje nieużywany. Choć fronton jest nieźle utrzymany, to w oczy od razu rzucają się rosnące na obiekcie drzewa. Jak zapewnia jego współwłaściciel, Andrzej Polanowski, teren jest ogrodzony i zabezpieczony. Przez pewien czas znajdowała się tam również tabliczka informująca, iż jest to teren prywatny.

- Niestety, kilka lat temu grupa chłopców powybijała szyby, zdewastowała ten obiekt, a sprawcami okazali się młodzi chłopcy.

Jak powiedział w rozmowie z naszą redakcją realizowane są rozmowy dotyczące przyszłości tego miejsca.

- Jesteśmy w trakcie rozmów i mamy jakieś analizy co z tym obiektem zrobić ale nie mamy jeszcze finalnej decyzji, co to będzie - mówi.

Co powinno się stać z tym obiektem? Macie jakieś pomysły? Propozycje? A może wspomnienia? Czekamy na komentarze.

Idź do oryginalnego materiału